Postanowiłam trochę powspominać i sprawdzić kondycję mojej pamięci.
Dnia 21 maja 2011 w ramach imprezy Radia Zet „Mamy maj” na Jasnych Błoniach w Szczecinie odbył się koncert Edyty Górniak.
Któż nie słyszał już o gwiazdorskim zachowaniu naszej Edzi, jej humorkach i wymaganiach? (łapki w górę). Ja słyszałam, nic więc dziwnego, że na koncert szłam z nastawieniem „ciekawe jakie fochy gwiazdunia dziś pokaże?”. Edziowe humorki tak szczegółowo opisane na różnych portalach plotkarskich i w różnych kolorowych pismach zdecydowanie nie sprzyjają pozytywnemu nastawieniu kiedy człowiek wybiera się na koncert takiej gwiazdy. Ale za to dzięki temu większe jest zaskoczenie i znacznie większy pozytywny szok.
Zaczęło się od Edziowatego infantylnego zawołania: :"Witajcie Szczecinianie! Jejku, jak się cieszę że jestem w Szczecinie hihi" (w tym miejscu Edziowy chichot). „O retyyyy – pomyślałam – co ja tu robię?” Ale wystarczyła pierwsza piosenka „Jestem kobietą”, genialny wstęp, gitarka, światła, Edyta wchodzi w reflektor i zaczyna śpiewać… a człowiek zapomina przez chwilę o całym świecie. Na scenie minimum – tylko Edyta i muzycy potrzebni do wykonania danego utworu. Wspaniałe wykonanie znanej chyba wszystkim piosenki. Nagle jakieś zamieszanie na scenie, wchodzi organizator imprezy i mówi coś Edycie na ucho, Edyta poruszona podchodzi do brzegu sceny i mówi „Słuchajcie moi mili, stało się coś nieoczekiwanego, zgubił się mały chłopczyk” – nagle chłopczyk prowadzony przez organizatora wchodzi na scenę, Edyta bierze go na ręce i prosi aby się przedstawił. Chłopczyk jest cały zapłakany, wzrusza się sama Edyta, wzruszam się i ja, ale gdy rozglądam się wokół to widzę, że nie jestem z tym sama – ludzie wycierają ukradkiem oczy. Rodzice chłopca znajdują się, można kontynuować koncert.
I wtedy Edyta wciąż poruszona zamieszaniem z zagubionym chłopcem zaczyna mówić o swoim synku Allanku – i zapewne mi nie uwierzycie, ale to naprawdę mądra i wrażliwa kobieta, od razu czuć, że bardzo kocha swojego synka. Dużo uwagi poświęca również swoim fanom. „Zawsze kiedy wyjeżdżam tłumaczę swojemu synkowi, że mam w życiu dwie miłości. Moi fani to moja pierwsza miłość, więc kiedy jadę na koncert mówię mu, że jadę do swojej jednej miłości, a potem wracam do domu do niego, do drugiej miłości i on musi to zrozumieć, bo bez żadnej z tych miłości nie potrafię żyć. Kiedy jestem na koncertach brakuje mi mojego synka, a kiedy jestem w domu brakuje mi moich fanów”. Tak naprawdę to przed każdą piosenką było dużo mówienia, raz Edyta mnie wzruszała, innym razem szczerze bawiła.
A tak, pewnie nie spodziewaliście się, że kapryśna gwiazdka ma również poczucie humoru? Otóż ma :-) W pewnym momencie zaprosiła na scenę fana, wybrała takiego, który trzymał nad głową kartonik z napisem, Edzia wywołując go mówi: ”Co tam masz napisane na tej karteczce, bo nie widzę? PAULLA? Żarcik taki :-)” Fan wszedł na scenę a Edyta: „No pokaż pokaż co tam masz naprawdę napisane” i sama czyta „Edzia kocham cię” – mina zawstydzonej Edzi po przeczytaniu tych słów nie do opisania :-)
A czy uwierzycie jak wam napiszę, że Edyta ma również dystans do siebie? Pewnie też nie… Przed jedną z piosenek Edyta opowiadała o Alanie jak to chce teraz zostać piłkarzem i mama musi chodzić na jego mecze, aby dopingować syna. Całość na końcu skomentowała ze śmiechem: „Ja wiedziałam, że ten hymn to będzie się za mną ciągnął do końca życia”. Dlatego też co chwila wybuchałam śmiechem, tylko po to aby znów za chwilę mieć mokre oczy, Edyta bawiła i wzruszała na przemian, no w końcu ‘jestem kobieta, wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie”.
Przyznam wam się, że Edyta oczarowała mnie – swoim głosem, wykonaniem piosenek, swoim naturalnym i spontanicznym zachowaniem. Owszem, chwilami jest koszmarnie infantylna i pewnie dla niektórych jest to irytujące, ale ja jej to wybaczam, przymykam oko, bo jest to w niej jak najbardziej naturalne, taka po prostu jest i tego nie kryje. Szkoda, że ludzie często źle oceniają Edytę, naczytają się tych kolorowych magazynów, które potrafią pisać o Edzi tylko w jeden sposób – ten zły i nieprzychylny – podejrzewam, że każda historia o niej jest wyolbrzymiona i ubarwiona do maksimum, a to co dobre jest omijane szerokim łukiem. I w taki sposób w głowach ludzi tworzy się negatywny wizerunek kapryśnej gwiazdy Edyty Górniak. Ja na szczęście lubię sama się przekonać na własnej skórze, dałam Edzi szansę i oczywiście nie żałuję, to świetna babka, która jest ciepła, wrażliwa i spontaniczna, a poza tym ma świetny kontakt ze swoimi fanami, widać, że ma do nich ogromny szacunek i dba o nich.
Trzymam kciuki za Edzię, aby w końcu nagrała ten długo wyczekiwany nowy album i czekam z niecierpliwością na trasę koncertową – na pewno jeszcze się wybiorę na koncert nie raz.
Niestety, nie miałam z sobą aparatu, zdjęcie więc zapożyczyłam ze strony www.echo.szczecin.pl zresztą jest opisane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz