czwartek, 22 września 2011

Królewna Jęczybuła.



Ostatni czas jest idealny dla Królowej Jęczybuły drzemiącej w każdej z nas, ba, nawet dla Króla Jęczybuły drzemiącego w każdym mężczyźnie. W końcu zaczęła się jesień - ulubiona pora roku dla tych, którzy uwielbiają słowa typu przesilenie, ciśnienie, ponuro, mdło, smutno, ciemno, zimno czy zdania: nie chce mi się, idę spać, nie podoba mi się, życie to porażka. To przejście między latem a jesienią to taki czas, gdy najtwardszy przeciwnik Jęczybuły zaczyna się jej poddawać i sam łapie się na tym, że chwilami denerwujący jest deszcz walący o parapet, że irytująca jest niewiedza jak się ubrać (no bo rano deszcze, a popołudniu juz piękne słońce), a wieczorami robi się smutno i sennie (a bo tak szybko ciemno za oknem).
A czy wy lubicie sobie czasem trochę pomarudzić?
A że za zimno a że za ciepło, za blisko za daleko, nie tak nie siak nie owak, zbyt ciemne zbyt jasne, za pstrokate, pasiaste, w kropki, to taniocha a to za drogie…
Oj, każdy chyba tak ma, Jęczybuła dosięgnie każdego, nawet zagorzałego optymistę. Ciekawym zjawiskiem jest fakt, że każdy uwielbia marudzić, ale ten każdy również nie cierrrrrpi marudzących. No bo czy nie jest tak, że gdy ktoś zaczyna marudzić to od razu czujemy się zniechęceni i w pewien sposób ta osoba kradnie nasze pozytywne nastawienie? Bo pewnie, że tak jest najlepiej - wyrzucić z siebie swoje wielkie żale i przerzucić swoje niezadowolenie i zniechęcenie na kogoś innego, nam jest lżej, ale osobie wysłuchującej tego udziela się nasz wisielczy nastrój...
Od dziś zabraniam marudzenia! Trzeba być optymistą i z uśmiechem patrzeć na świat, cieszyć się ze wszystkiego co mamy i korzystać jak najwięcej z życia! Nie wolno się poddawać, tylko do końca trzeba szukać rozwiązań, a jak coś się nie uda to nie można się zniechęcać tylko powoli godzić się z tym, że coś nie wyszło, trudno. Jutro będzie lepiej, a jak nie jutro to już niedługo na pewno!
Szukajmy pozytywów w każdej chwili swojego życia - jak jest jesień to trzeba cieszyć się najwspanialszymi kolorami w roku i szeleszczącymi liśćmi, zimą doceniać śniegi i świąteczne przysmaki (wiadomo), wiosną budzącą się do życia przyrodę a latem słońce. Starajmy się w każdym momencie naszego życia coś w nim docenić i za coś być wdzięcznym, a nie tylko wiecznie doszukujemy się co nam się w danym momencie nie podoba, co jest źle i co przeszkadza. A może by tak z taką samą zaciętością doszukać się tych rzeczy, które są w stanie poprawić nam humor i rozwiac ciemne chmury nad naszymi głowami?...
Zdaje mi się, że w ludzkiej naturze leży ciągłe doszukiwanie się problemów. Ja się tylko zastanawiam czy warto w taki sposób żyć… Jeszcze do niedawna miałam taką małą marudę w domu.
- Nie umiem.
- To się nauczysz.
- A jak się nie nauczę?
- No co ty, ty się nie nauczysz?
- Jestem beznadziejna…
A przecież wystarczy trochę wiary w siebie, swoje zdolności, w swoje mocne strony. Przyznam, że czasem i ja coś tam posmęcę, ale ogólnie staram się wychodzić z założenia, że jak nie dziś to jutro, jak jest za gorąco to przypominam sobie 524352 swetrów, szalików, czapek i kożuchów na ciele i te minusowe temperatury, śnieżyce i dygotanie na przystanku i od razu mi lepiej, to samo robię zimą, przypominam sobie duchotę, pot na plecach i bezskuteczne chłodzenie się wiatrakiem i jazdę tramwajem z przepoconymi ludźmi :-)...
Najlepszym sposobem na marudzenie jest właśnie wymyślanie gorszych sytuacji od tej, w której obecnie jesteśmy i stwierdzenie, że jednak nie jest tak najgorzej :-) To naprawdę pomaga, a jak ktoś ma dużą wyobraźnię to można tak zajść bardzo daleko :-) Obserwuję siebie i ludzi wokół i widzę, że szczęśliwiej się żyje będąc pozytywnym, naładowanym energią i mając pasje oraz cele. Ludzie weseli i odważni widzą świat bardziej kolorowy, więcej i intensywniej przeżywają, a na stare lata będą mieli dopiero co wspominać :-)
Życzę nam, wam, jemu, jej, im, wszystkim więcej radości, optymizmu, szaleństwa i spontaniczności, a mniej… oczywiście MARUDZENIA! Szczególnie w te jesienne dni, kiedy ta nieszczęsna Jęczybuła jest tak aktywna, nie dajcie się jej, kochani jesteście ponad to!

4 komentarze:

  1. Ale odgrzewany kotlet!!!!:)buu buu nowości proszę!ojej a moze to plagiat, bo przecież ja to czytałam na innym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Mała Mi, co Ty wiesz o marudzeniu.... NIC.... Jak byś usiadła u mnie w pokoju w pracy... Mam taką koleżankę nazwijmy ją Hipi. No więc Hipi marudzi całe życie, bo obiad zrobiła, bo w domu się kurz zebrał, bo na zakupach była, bo dupa od siedzenia w pracy boli, bo nic się nie chce, bo jest zmęczona jak koń (nie wiem jak jest zmęczony koń). W między czasie bolał ją wspomniana już dupa, ręka, noga, oczy głowa i wszystkie części ciała zewnętrzne i wewnętrzne. Mysłałam że to koniec jej możliwości, ale nie...zaszła w ciąże i teraz to dopiero jest jazda!!!Całymi dniami trzyma się za brzuch, drapie się po nim, podtrzymuje go dodajac przy tym cierpiące jęki. Oprócz tego jest jej cały czas duszno,gorąco i śmierdzi!!!Wszystko śmierdzi wszystko boli, wszystko jest do dupy!!!Ale moze w końcu pójdzie na zwolnienie...błagam!!! Także myśle że nic nie wiesz o marudzeniu i jęczeniu Baby:)" Ten komentarz to juz przeszłość bo teraz znajduje się w krainie szczęśliwości bo koleżnka jest na macierzyńskim..., ale już słyszę jak zegar tyka i odlicza pozostały mi czas ciszy, a jak Hipi powróci to wróci ze zdwojona siłą bo oprócz trosk życia codziennego dołozy się niewyspanie i problemy z juniorem...drże ze strachu na myśl o tym dniu, ale to dopiero w 2012r...

    OdpowiedzUsuń
  3. No mówiłam wam, że muszę powrzucać te starocie, bo pisać nowych rzeczy nie mogę póki to wszystko ładnie w jednym miejscu nie zagości :-) Moje palce się buntują, a poza tym tekst jest trochę uaktualniony tak samo zreszta jak twój komentarz, który uwielbiam ;-)

    Co do nowych tekstów to cierpliwości, tworzą się w żółwim tempie...

    OdpowiedzUsuń