Do tej pory byłam na solowych koncertach Ani trzy razy: w Międzyzdrojach, Koszalinie i Dziwnowie. Ten środkowy koncert koszaliński wspominam jednak najlepiej, dlatego to właśnie jego relację postanowiłam zamieścić, mimo, że w Dziwnowie było już kilka zauważalnych, bardzo ciekawych zmian, a i teraz w momencie przewagi koncertów halowych nad plenerowymi nastąpiło kilka istotnych zmian repertuarowych.
Tak naprawdę wtedy w dzień koncertu nie miałam zbyt pozytywnego nastawienia na zabawę, byłam na nogach od rana, ciągle w podróży, w Koszalinie 3h przed koncertem, trzeba było podjechać do CH pozwiedzać sklepy (nieudane zakupy, więc dół), szybki obiad w McDonaldsie i dużo dużo kawy, potem Amfiteatr :-)
Ludzie zbierali się dość wolno, wydawało się, że Amfiteatr będzie zapełniony może w połowie, jednak kiedy po 20tej obejrzałam się do tyłu to buzia sama mi się otworzyła ze zdziwienia, tyle zobaczyłam ludu. Ludzie zaczęli się zbierać pod samą sceną, więc i ja do nich dołączyłam :-) Aleeeeeeeee blisko, powoli humorek wracał :-)No i zaczęło się. "Graj chłopaku graj" - uwielbiam ten moment, gdy w rytm muzyki spada Ani kurtyna no i Ania w koronkowej czarnej sukience i te wspaniałe wysokie buty.
Zaczęło się, ufff i nie wiem jakimi słowami opisać to co działo się później, Ania mówiła ostatnio w wywiadzie, że w pierwszych momentach koncertu już widać jaka jest publiczność i można stwierdzić jaki będzie koncert i tu rzeczywiście się to sprawdziło. Publiczność była wspaniała - ludzie tańczyli, bujali się, śpiewali z Anią, machali, klaskali, piszczeli, krzyczeli, wstawali, siadali, wiwatowali - publika była fantastyczna.
Oj tam, wszyscy byli fantastyczni - Ania wesoła, uśmiechnięta, Wojtek Klich szalony, dziewczyny w chórkach wariowały i tańczyły, wszyscy ze sceny zarażali energią i siłą, więc i ja szybko jej nabrałam :-)
Oj tam, wszyscy byli fantastyczni - Ania wesoła, uśmiechnięta, Wojtek Klich szalony, dziewczyny w chórkach wariowały i tańczyły, wszyscy ze sceny zarażali energią i siłą, więc i ja szybko jej nabrałam :-)
Uwielbiam szalony taniec Ani przy "Bad romance", jej wywijasy przy "Puste słowa", to jak przeżywa podczas śpiewania "Fallin'", istne wariactwo przy "Raz raz raz dwa" i moc jaka towarzyszy "Sweet dreams".
Podczas piosenki "Pan i Pani" Ania zeszła ze sceny i zaczęła wspinać się po schodach Amfiteatru do ludzi siedzących w dalszych sektorach, ludzie skupiali się wokół niej i oczywiście śpiewali razem z nią. Ania zaskoczyła mnie tym, ale chyba najbardziej ludzi siedzących tak daleko, którzy nie spodziewali się nagle Ani tak blisko.Potem Ania wróciła na scenę i zdjęła buty na brzegu sceny. W tym czasie 2 chłopaków (z tego co zauważyłam były %) zaczęło przedzierać się przez tłum krzycząc "My z obsługi idziemy po buty Ani Wyszkoni, proszę nas przepuścić!" Chwilę później nastąpiła "kradzież" buta Ani :-) Ania zauważyła to i podeszła do brzegu sceny chcąc odzyskać zgubę, jednak chłopak był nieubłagany i nie chciał oddać Ani buta! Ania odsunęła mikrofon i powiedziała z uśmiechem "Oddawaj" ale to też nic nie dało :-) (kurcze uśmiech Ani i nic nie dało - człowiek musiał chyba być z kamienia!) Chłopak chciał po prostu zrobić z Ani swojego Kopciuszka i nałożyć jej bucika własnoręcznie :-) Zawstydzona mina Ani - bezcenna :-)
Ania dwa razy mnie wzruszyła (przed Fallin i przy końcówce koncertu, gdy tak trudno było jej zejść ze sceny), wiele razy bawiła wraz z całym zespołem (w szczególności ukłony w stronę Wojciecha Klicha), a publiczność nie zawiodła.
No i była "Amelia", bardzo lubię ten najweselszy utwór na płycie, przy Amelii koncertowej świetnie się skacze i wariuje. Na szczęście nie było "Piosenki z plakatu".
Cieszę się, że byłam wcześniej na koncercie w Międzyzdrojach, bo mam porównanie - i mimo, że są na tych koncertach wspólne elementy to różna była energia, tą w Międzyzdrojach w miarę umiałam ubrać w słowa, tą w Koszalinie nie potrafię... Cieszę się również, że później miałam przyjemność być na koncercie w Dziwnowie, który miał z kolei swój klimat – deszczowy, a podczas występu Ania udowodniła, że nie jest typową gwiazdeczką i bawiła się razem z nami skacząc po deszczu i tańcząc w deszczu.
Na koncertach Ani jest świetna zabawa, Ania rewelacyjnie wygląda, dużo się uśmiecha, przeżywa muzykę, fantastycznie się rusza. Jeśli w niedługim czasie w twoim mieście odbędzie się koncert Ani Wyszkoni to się nawet nie zastanawiaj, bo jej koncerty to zawsze dużo zabawy, śmiechu i wzruszeń, a i po koncercie Ania zawsze czeka do ostatniego fana, rozdaje autografy i z cierpliwym uśmiechem pozuje do zdjęć.
No i była "Amelia", bardzo lubię ten najweselszy utwór na płycie, przy Amelii koncertowej świetnie się skacze i wariuje. Na szczęście nie było "Piosenki z plakatu".
Cieszę się, że byłam wcześniej na koncercie w Międzyzdrojach, bo mam porównanie - i mimo, że są na tych koncertach wspólne elementy to różna była energia, tą w Międzyzdrojach w miarę umiałam ubrać w słowa, tą w Koszalinie nie potrafię... Cieszę się również, że później miałam przyjemność być na koncercie w Dziwnowie, który miał z kolei swój klimat – deszczowy, a podczas występu Ania udowodniła, że nie jest typową gwiazdeczką i bawiła się razem z nami skacząc po deszczu i tańcząc w deszczu.
Na koncertach Ani jest świetna zabawa, Ania rewelacyjnie wygląda, dużo się uśmiecha, przeżywa muzykę, fantastycznie się rusza. Jeśli w niedługim czasie w twoim mieście odbędzie się koncert Ani Wyszkoni to się nawet nie zastanawiaj, bo jej koncerty to zawsze dużo zabawy, śmiechu i wzruszeń, a i po koncercie Ania zawsze czeka do ostatniego fana, rozdaje autografy i z cierpliwym uśmiechem pozuje do zdjęć.
Nie ukrywam, że czekałam z niecierpliwością na Twoją recenzję koncertu Ani, nie wiedziałam tylko który z koncertów wybierzesz :)
OdpowiedzUsuńJa mam do Ani szczególny sentyment, dzięki Jej koncertowi (jeszcze z Łzami) odkryłam na nowo radochę z "bywania" na koncertach (w sumie nie tylko Ani)...natomiast akurat Jej muzyka i koncerty wzbudzają we mnie jakiś szczególny rodzaj emocji, których chyba do końca nie potrafię opisać...
Podobnie jak Ty o każdym z koncertów na którym byłam mogę napisać coś innego bo były to, mimo krótkiego odstępu czasu pomiędzy nimi, zupełnie inne wydarzenia...
Pierwszy dawno dawno temu - ŁÓDŹ i C.H. - jeszcze za czasów zmiany image Ani (po przejściu z czerni na biel) kiedy to sukcesy święciły "Oczy szeroko zamknięte" wtedy chyba takiej euforii jeszcze nie czułam, ale radość na pewno, takie miłe wspomnienie.
Drugi koncert, po kilku latach przerwy, dokładnie rok temu - ZGIERZ city - repertuar i "Łzowy" i "Aniowy" ale wtedy nie widziałam w oczach Ani tego "błysku" i radości jaki widuję na Jej koncertach solowych.
Trzeci koncert - KOŁO - wyczekany - solowy...można powiedzieć, że pojechałam tam żeby sobie samej udowodnić, że dam radę być na tyle "postrzeloną" i nie przejmować się gadaniem "że zwariowałam", żeby prawie 100 km jechać na koncert. Wrażenia NIEZAPOMNIANE, zupełnie inna Ania - uśmiechnięta, radosna, świetny kontakt z publicznością, zgrany zespół, cudowna muzyka. Koncert odbywał się późno więc było już ciemno co dodatkowo dodawało uroku, światła i wizualizacje w połączeniu z nowymi aranżacjami znanych z płyty Ani utworów spowodowały, że po powrocie nie mogłam zasnąć, a energia rozpierała mnie przez kilka kolejnych dni...hiiii dziękuję, że tak namawiałaś mnie żebym na własne uszy i oczy przekonała się, że WARTO :)
Czwarty koncert - ŁÓDŹ i kolejne nowe doświadczenie - dzień, słońce i Patio w Centrum Handlowym, Ania nadal uśmiechnięta i dająca 100% na scenie, chociaż emocje inne i mój mały osobisty sukces - kolejna osoba przekonana do tego, że warto...baaa nawet usłyszałam "że Kora przy Ani wysiada"...
Koncert number pięć - DZIWNÓW :) Hmmm czy przypadkiem Ciebie i jeszcze Kogoś tam nie było :D ? Na pewno był totalnie inny choćby pod względem pogodowym, takiej dawki deszczu nie przyjęłam na siebie chyba przez całe swoje życie :) poza tym nie tylko ja "darłam" i "wyginałam" się pod sceną, chociaż miałam wrażenie, że Ania jest jakby nie w humorku mimo to byłam pełna podziwu, że nie "gwiazdorzy", chowając się np. na tyłach sceny czy pod parasolem tylko bawi się z Nami w deszczu, biegając boso po scenie, moknąc jak My :) I ten palący się na scenie ogień :)
Szósty koncert - KIELCE - tym razem ponad 160 km (zaczynam się rozkręcać) również wyczekany ponieważ nie w plenerze...byłam strasznie ciekawa czym takie "nieplenerowe" koncerty różnią się od tych plenerowych, poza tym wiedziałam, że zaszły pewne zmiany od ostatniego koncerty na którym byłam...pierwsze zaskoczenie - nie było "GChG" na dzień dobry tylko "NNBT", zamiast "Bad Romance" , "Rooling..." - Adel i wielkie zaskoczenie bo na żywo wypadło to SUPER, sceptycznie podchodziłam do Ani w tym utworze ale zostałam miło zaskoczona :) Wreszcie wyczekane "Po to Jesteś Tu" echhhh odpłynęłam :) I to Wojtusiowe "yyyyyyayayyya" na koniec :) Magia :) Standardowo przy wstępie do "Z ciszą...", i "Oczach..." ciary, ciary, ciary..."Bukiet..." podobnie i szaleństwo Ani (znowu na bosaka) przy "O tylu rzeczach" BEZCENNE :)
Narazie cisza jeśli chodzi o nowe koncerty, chociaż "coś" się już podobno szykuje na jesień-zimę - ANIA AKUSTYCZNIE, nowe aranżacje, ma być elegancko i nastrojowo :) Już nie mogę się doczekać... Może coś pomiędzy Łodzią a Szczecinem :)
O, dzięki za uzupełnienie i dodanie coś niecoś o swoich wrażeniach, dobrze nie czuć się osamotnionym w tym przeżywaniu Aniowych koncertów. Ja najbardziej przeżyłam ten w Koszalinie, dlatego to jego relację zamieściłam, ale każdy na swój sposób miał swój urok :-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać jesiennych akustycznych koncertów, zapewne w hali Filharmonii czy Operze czy w Teatrach, koncerty na siedząco i z klimatem, już widzę jak zalewam się Łzami ;-) oj, tak coś pomiędzy Łodzią a Szczecinem jak najbardziej wskazane, no właśnie gdzie jest środek na polskiej mapie między nami, jaka to może być miejscowość? Bo może tam się wybierzemy na tą kawę... ;-)
Nie mogła się powstrzymać od dodania kilku słów na temat swoich wrażeń...ja chyba najbardziej przeżyłam ten koncert w KOLE...:) Teraz czekam z niecierpliwością na te akustyczne "doznania". Patrząc na mapkę, jeśli oczywiście nie patrzymy na miejsca gdzie jest np. jeden spożywczak to wypada chyba faktycznie Poznań...
OdpowiedzUsuń