wtorek, 20 września 2011

"Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell.

"Rok 1861. Czas wojny secesyjnej - Ameryka przechodzi głębokie wewnętrzne przemiany, które na zawsze zmienią jej obraz. Świat Południa, wielkich plantacji, możnych panów i czarnoskórych niewolników odchodzi w zapomnienie, pochłaniany przez industrialną, nastawioną na przemysł rzeczywistość. Scarlett O'Hara, córka zamożnego plantatora bawełny z Georgii, ma zaledwie szesnaście lat, jednak jej duma, upór i energia wydają się nie znać granic. Kiedy jej ukochany Ashley Wilkes zaręcza się z inną kobietą, Melanią, dziewczyna na złość jemu i sobie wychodzi za mąż za jej brata. Jej małżeństwo nie trwa jednak długo, małżonek rychło umiera, zaś Scarlett sama musi dać sobie radę z przytłaczającą rzeczywistością."

Czy jest na świecie jakaś kobieta, która nie słyszała o Scarlett O’Hara? (paluszek w górę) Ja o Scarlett słyszałam już jako mała dziewczynka, gdzieś tam podejrzałam kawałek filmu, z którego niewiele zrozumiałam, ale Vivien Leigh jako Scarlett zapadła mi głęboko w pamięci. Wiele lat później sięgając po tą książkę miałam bardzo mieszane uczucia. A bo dość gruba (hm, prawie 1000 str.), a bo historyczna, a wszelkie bitwy, wojny, powstania i bunty nie szczególnie mnie interesują i szczerze to… strasznie nudzą. Chciałam iść na skróty i obejrzeć prawie 4-godzinny film, ale miałam dziwne przeczucie, że oglądając film stracę cos ważnego i jednocześnie zniechęcę się do bliższego poznania historii Scarlett. Po wielu dylematach wybrałam więc wersję pisaną, no bo jak to - nie przeczytać o losach najsławniejszej i najbarwniejszej postaci literackiej - Scarlett O'Hary?
Zazwyczaj czytając książkę w pewien sposób utożsamiamy się z głównym bohaterem, lubimy lubić bohatera/bohaterkę i lubimy jak główny bohater jest miły, zabawny, charyzmatyczny. Scarlett jest arogancka, przebiegła, wyniosła, dumna i mogłabym tak wymienić jeszcze wiele cech, które napawają nas obrzydzeniem oraz wstrętem. Dlatego też czytając książkę nienawidzę i kocham Scarlett na przemian i nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, jakie uczucia w rzeczywistości żywię do głównej bohaterki, może dlatego, że co przewracana strona są to inne uczucia - tutaj współczucie, tutaj podziw, a tutaj złość. Uważam, że trzeba być mistrzem pióra, aby napisać powieść, której bohaterka ma tyle irytujących i negatywnych cech, a mimo to z zapartym tchem czytelnik śledzi jej losy, kibicuje jej, podziwia ją lub wścieka się na nią. Z przyjemnością czytało się jak zielonooka śliczność przeistacza się z rozpieszczonego dziecka w silną, zdecydowaną kobietę.
I mimo, że może moja dusza nie należy do tych nadzwyczajnie romantycznych to tragiczne losy Scarlett zrobiły na mnie spore wrażenie, wycisnęły kilka łez i wiele razy spowodowały, że brakowało mi tchu z wrażenia.
"Boga biorę na świadka, Boga biorę na świadka, że Jankesi nie pokonają mnie nigdy. Przetrwam to wszystko, a jak wojna się skończy, nigdy w życiu nie będę więcej głodna. Ani ja, ani nikt z moich bliskich. Choćbym miała kraść i zabijać – Bóg mi świadkiem, że nigdy więcej głodna nie będę."To cytat z książki, ale jednocześnie z filmu, więc jeśli ktoś nie czytał, a oglądał to zapewne pamięta tą dramatyczna kwestię, którą wypowiada Scarlett, a słowa te były w pewien sposób przypieczętowaniem jej przemiany w zdecydowaną, bezwzględną i dążącą do osiągnięcia swych celów kobietę. Bo jak Scarlett obiecała, że nigdy więcej głodna nie będzie, to obietnicy dotrzymała i to za wszelką cenę.
Wiele kobiet sugeruje się opinią, że jest to zwykłe romansidło – otóż to nieprawda – to jest niezwykłe romansidło. I mimo, że główną bohaterką jest Scarlett i to wokół niej kręci się cała fabuła to wspaniale zarysowane są także postacie z drugiego planu – Rhett, Ashley i Melanie. Tak naprawdę żyją oni w miłosnym czworokącie, bardzo burzliwym i skomplikowanym uczuciowo. W książce zazwyczaj dzieje się wszystko to, czego czytelnik nie tylko się nie spodziewa, ale nie chce, aby to się zdarzyło. I w ten sposób małżeństwa zawierane są bez aprobaty czytelnika, umierają osoby, które czytelnik uwielbia, trudności w miłości mają pary, którym czytelnik kibicuje. Zakończenie oczywiście też nie to, na które przez tyle stron czeka czytelnik, ale to dzięki temu książka nabiera takich rumieńców i tylu wyrazistych kolorów.
I z pewnością nie jest to powieść napisana niezrozumiałym językiem o niezrozumiałych rzeczach. Język jest prosty, przystępny, pisarka w lekki sposób buduje humorystyczne dialogi, cięte riposty głównej bohaterkia także w realistyczny sposób wyrażone są naiwne i często głupiutkie  myśli Scarlett. I pomimo tego, że akcja toczy się w czasach tak bardzo nam odległych, to książka opowiada o wciąż aktualnych sprawach – o miłości i o prawdziwych, silnych uczuciach.
Margaret Mitchell jest naprawdę mistrzynią, wielka szkoda, że tragiczny wypadek spowodował, że ta wspaniała pisarka używająca tak lekkiego pióra nie zdołała napisać kontynuacji przygód Scarlett. Kontynuacje tych losów napisali już inni pisarze, a wiadomo, że to już nie to samo... niestety.
 "Przeminęło z wiatrem" to pozycja obowiązkowa dla każdej kobiety i możecie ją kochać lub nienawidzić, ale na pewno historia Scarlett nie pozostanie wam obojętna, a o tej powieści można by napisać kolejną powieść, tyle emocji pozostaje w człowieku po jej przeczytaniu.
I powtarzając ostatnie słowa bohaterki „Nie chcę teraz o tym myśleć, pomyślę o tym jutro” chcę wam kochani przekazać, że nie ma co myśleć jutro, już dziś zabierzcie się za myślenie o przeczytaniu tej niezwykłej powieści.

Od siebie dodam jeszcze, że dzień po skończeniu książki oczywiście sięgnęłam po film i z całą pewnością mogę stwierdzić, że nie ma takiej możliwości i nigdy nikt nie zrozumie filmu, jego przesłania a już z całą pewnością nikt nie zrozumie bohaterów bez wcześniejszego sięgnięcia do literatury… dlatego polecam kolejność – powieść, następnie film. Film jest fantastycznym dopełnieniem, na odwrót niestety to nie działa. I jeszcze na koniec kadr z filmu: oto Scarlett i Rhett :-)

2 komentarze:

  1. Cudownie napisałaś ten artykuł!
    Zgadzam się chyba ze wszystkim co tu napisałaś. Często miałam wrażenie, że czytasz mi w myślach i to zapisujesz.

    Zgadzam się z tobą, że najpierw (przynajmniej w tym przypadku) trzeba przeczytać książkę, a później obejrzeć film.

    Ja książkę pdostałam od mojej babci na święta Bożego Narodzenia. Moja babcia jest bardzo młoda (ma 50 lat) i łatwo mi się z nią rozmawia. Wie, że lubie czytać o miłości na tle wojny. Więc kupuje mi często takie książki. Często też zabieram z jej domowej biblioteczki różne pozycje ;-)

    Mimo wszystko książkę przeczytałam najpierw, a później obejrzałam film. Tylko ja zrobiłam to tak trochę inaczej. Przeczytałam tak około 3/4 książki i obejrzałam film. Obejrzałam go w ciągu tygodnia, późnym wieczorem. Jak skończyłam oglądać było około godziny 23. Powinnam iść spać. NIe dałam rady. Całą noc płakałam i płakałam. Zużyłam cały zapas chusteczek i dwie rolki papieru!

    Na następny dzień do szkoły przyszłam totalnie niewyspana, z podkrążonymi i czerwonymi oczami, niefunkcjonowałam normalnie.. Ciągle myślami byłam przy tym tragicznym zakończeniu..

    Przeżyłam do bardzo! ale to bardzo! pokochałam tych bohaterów! potem znienawidziłam! miałam różne nastroje..

    Jestem bardzo taka.. "romantyczna" i przejmuje się taką nie udaną miłością.. nie tylko swoją własną, ale też innych.

    Nastój po tej książce utrzymywał się bardzo długo i chyba nawet do teraz. Przeczytałam drugą i trzecią część "Porzeminęło z wiatrem". Trochę pomogło! ale nawet teraz kiedy czytałam twój artykuł.. łzy leciały mi do oczu. Tak samo mam kiedy gdzieś w radiu usłyszę piosenkę "To Atlanta" Edyty Górniak.

    Książka godna polecnie! Odmieniła mnie i moje poglądy na... no na wszystko! Cieszę się, że ją przeczytałam, mimo iż bardzo nad nią ubolewałam.

    Teraz czytał "Północ południe" a jak skończę to biorę się za "Wojnę i Pokój".

    Chciałam jeszcze napisać, że to książka nie tylko dla kobiet, ja jako "młodzież" też ją przeczytałam. Mam dopiero 13 lat.

    I mężczyźnie też ją mogą spokojnie przeczytać. Ale nie muszą! Za to każdy osobnik płci żeńskiej powinnien. TO jest klasyka.

    Dziękuje za twój cudowny artykuł i pozrdawiam,
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. A.D. (szachmat)1 sierpnia 2012 11:33

    Droga Olu, bardzo dziękuję za miłe słowa :-) To cudownie, że istnieją jeszcze tak młode romantyczne dusze jak ty.
    Jeśli lubisz literaturę romantyczną z wojną w tle to serdecznie polecam ci trylogię "Jeździec miedziany" "Tatiana i Aleksander" "Ogród letni" oraz dwie części przepięknej historii "Biała wilczyca" "Wszystkie marzenia świata".
    Pozdrawiam cię i życzę, abyś jeszcze długo była tak wrażliwa i uczuciowa :-)

    OdpowiedzUsuń