poniedziałek, 10 października 2011

Adele "21". Przystawka dla wysublimowanego podniebienia.


Ostatnio o Adele jest chyba głośniej niż o Lady Gadze, kolejne single z płyty „21” lądują od razu na szczytach list przebojów. To jednak nie jest pierwszy album brytyjskiej piosenkarki. Pierwszy album „19” wydany w 2008 roku w swojej ojczyźnie został doceniony nagrodą Brit Awards, a za oceanem przyczynił się do zdobycia przez Adele prestiżowej nagrody Grammy. Dlaczego więc o tej młodej piosenkarce usłyszeliśmy dopiero teraz? Ano zapewne dlatego, że Adele idealnie wpasowała się w lukę na rynku muzycznym, a ta luka to zapotrzebowanie na kogoś o chrypie w głosie jak Amy Winehouse, kogoś równie mocno wzruszającego na koncertach jak Alicia Keys, kogoś porywającego tłumy jedynie swoim melodyjnym głosem niczym Celine Dion.
Słuchając płyty „21” odnoszę jednak wrażenie, że nie tylko talent wzniósł młodą piosenkarkę na szczyt, ale również i przypadek. Ta płyta nie jest genialna, na pewno nie jest odkrywcza i nie dla każdego smakosza muzyki jest daniem głównym wieczoru. Dla mnie jest jedynie przystawką, dzięki której nie mogę się doczekać głównego punktu wieczoru. Ale również przystawką, która po kilku kęsach zaczyna źle smakować, ponieważ płyta „21” po dłuższym zasłuchaniu męczy i irytuje. Za dużo jest w niej pomieszania stylów – R&B, soul, dance i country? Sama piosenkarka utwór promujący płytę określa jako "mroczne bluesowe gospelowe disco" (???). Przyznaję, są utwory niezwykle piękne i poruszające, szczególnie, gdy wiemy o czym Adele śpiewa, są utwory rytmiczne i w miarę wesołe, ale są również niestety utwory niezwykle słabe, tzw. „zapychacze” płyty i psujące mój cały pozytywny odbiór płyty.
Ostatnio bardzo modnym jest pisanie osobistych piosenek o miłości, rozstaniu, porzuceniu. Coraz częściej zranione osoby zamykają się w czterech ścianach i piszą smutne, rozdzierające piosenki pełne cierpienia, żalu i rozpaczy. Tylko czy aby ta rozpacz w nadmiarze nie zaczyna trochę razić? Mnie tak, muszę przyznać, że mam dość smutnych ballad opowiadających o nieszczęśliwej miłości twórczyni tego wzruszającego dzieła. Może dlatego też na płycie „21” uważam, że najsłabszymi punktami są ballady. Owszem, Adele ma kawał głosu, ale gdy używa go do tak rozdzierającej manifestacji uczuć ja osobiście odbieram to jako parodię, jak teatralny gest, który ma sprawić, że słuchaczowi zmokną oczy. Mi nie mokną, wprost przeciwnie, te smutne ballady bardzo mnie irytują, nie czuję w nich magicznej mocy wzruszania. Mam tutaj na myśli przede wszystkim dwa utwory „Turning tables” oraz „Don’t you remember?” Również cover piosenki „Lovesong”  zespołu The Cure jest jednym z najgorszych coverów, jakie w swoim życiu słyszałam – jako fanka pierwotnej wersji zawsze podchodziłabym do każdej przeróbki tego utworu sceptycznie, ale i tak nie zrozumiem jak Adele mogła z tej piosenki zrobić coś tak mdłego i zupełnie bez wyrazu.
Przyznam się również do tego, że nie lubię utworu promującego płytę czyli „Rolling In the deep”, za to „Set fire to the rain” oraz „Rumour has it” są balsamem dla mojej duszy i pobudzają moje muzyczne kubeczki smakowe. Pomiędzy tymi utworami znajdują się równie mocne przeboje jak równie słabe „zapychacze”. Może dlatego przebrnięcie przez płytę od A do Z graniczy z cudem, gdyż co chwila mam wielka ochotę przełączyć na następny utwór, a gdy jednak uda mi się płytę wysłuchać do końca czuję się zmęczona, wyczerpana i mam ochotę włączyć na słuchawki antidotum (a najmilszym jest płyta Alicii Keys „The Element od Freedom”, ale to innym razem).
Mimo tych gorzkich słów, które użyłam wyżej, nie uważam płyty „21” za słabą, choć myślę, że została ona przeceniona, a jednocześnie płyta „19” zdecydowanie niezauważona. Bo „19” jest ciekawsza, bardziej jednolita i bardziej „jadalna”. W „19” słychać, że Adele ma sprecyzowany kierunek, którym wytrwale podąża, że muzycznie jest określona, dorosła i dojrzała. „19” to pewnego rodzaju odkrycie, coś co może i już było, ale nikt nie rozbrzmiał tego w ten sam sposób co Adele, a „21” jest trochę przekombinowana, proporcjonalnie ilość utworów dobrych do tych słabszych w zasadzie przechyla się na korzyść tych dobrych, więc zupełnie obiektywnie można ocenić tę płytę jako dobrą. Jednak również obiektywnie zaznaczam, że nie jest to płyta dla każdego degustatora dobrej muzyki, jest raczej dla osób o wysublimowanym podniebieniu.
Na końcu płyty w postaci bonusów otrzymujemy również dwa covery piosenek country, sama piosenkarka mówiła w wywiadach, że zainspirował ją do tego kierowca fan muzyki country, który woził ją na koncerty, a w radioodtwarzaczu ciągle słychać było piosenki tego gatunku. I muszę przyznać, że te covery wyszły bardzo ciekawie, więc może na kolejnej płycie („23”?) usłyszymy już zupełnie odmienioną Adele?…
Wiem, że pewnie nie jednej osobie się narażę, tym bardziej w czasie, gdy większość ludu rozpływa się nad bajecznym głosem Adele i magii jaką rozsiewa na koncertach, tylko, że ja ani nie odbieram jej głosu ani nie neguje tej magii. Bo Adele ma wspaniały głos, jest niewątpliwie utalentowana, a i o jej koncercie marzę od jakiegoś czasu, bo właśnie tej magii oczekuję w spotkaniu na żywo. I możecie się ze mną nie zgadzać i za głosem wielkich znawców powtarzać, że „21” jest arcydziełem i odkryciem, ja po prostu rozpoczynanie przygody z Adele od tej płyty nie polecam, radzę posłuchać w zaciszu domowym „19”, bo poznanie Adele powinno zacząć się właśnie tutaj, dwa lata wcześniej.

19 komentarzy:

  1. Ze szczęścia ze mogę pisać to piszę ale nie mam zdania w omawianym temacie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja się przyłączam do szczęścia więc radujmy się wspólnie :D
    A przy okazji, widzimy się w sobotę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ustaliłam to już gdzie indziej :) Ale będzie jakiś film fajny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, widziałam właśnie, że ten sam wątek w dwóch miejsach został poruszony. Widzisz, komentarze się naprawiły i jakie zamieszanie :-)
    Mam dużo filmów fajnych, coś na pewno wybierzemy :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętajcie koleżanki moje że w sobotę będziecie miały szansę pokazać że naprawdę umiecie robić te przepisy które z takim zapałem publikujecie na stronie, to co będzie w menu, na co mam szykować mój malutki brzuszek?

    OdpowiedzUsuń
  6. O a może mogę sobie wybrać? To zaraz napiszę co bym zjadła od której

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi
    Babkę sama piekę, za faworkami nie przepadam to poproszę 3-bita - no to deserek juz mamy.
    Ginger
    Chciałam jakieś danie główne ale jakoś mi nic nie podeszło to możesz przynieś pizze Łosia(boze jak On ma na imię, bo trochę obciach tak pisać)a na drugi deserek w kolejności podania: sernik z krówką, placek sliwkowo-porzeczkowy, marchewkowe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ulalala to mnie rozwaliłaś teraz :D
    Ja jedyne co mogę zaproponować to jogurt ze słomki, bo chyba nie myślisz, że zrobię tak pyszne ciasto jak 3 bit i nie będę mogła go zjeść tylko będę patrzyła jak wy dwie je szamiecie??? Nieeee, ja nie wierzę że jesteś tak bezduszna :-)
    W sobotę odżywiamy się żywymi kulturami bakterii, a na ciacha obiecuję, że jeszcze sie umówimy, bo twój malutki brzusio musi w końcu spróbować naszych specjałów :-)
    A Łoś to Piotrek, ale jak będziesz pisać po imieniu to będzie "Jaki Piotrek?" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. o jeja nie przypuszczałam ze pod postem o Adel trwa taka dyskusja... no cóż nie nastawiałam się na sobotę na jakieś smakołyki ze względu na 8 Mi a raczej jej brak. Jakimś innym razem z chęcią coś tam upichcę, dorwałam teraz nową książkę z przepisami więc Goldie będzie w czym wybierać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, dyskusja bardzo na temat :-)
    Dziękuję ci Josiu za wyrozumiałość i wsparacie, wiedziałam, że można na ciebie liczyć, a Goldie chciała skopać kulinarnie leżącego hlip hlip ;-(

    OdpowiedzUsuń
  11. No i właśnie o to mi chodzi z tą waszą kuchnią. Dwa niejadki i wirtualne przepisy!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przestań Mi się z sobą cackać!Karmel byś zlizała z łyżeczki!dla chcacego nic trudnego! A tak serio to o której ta 8?

    OdpowiedzUsuń
  13. Phi karmel ale mi to radość!!!
    O 15.30 możecie trzymac kciuki, a jutro o której będziecie mniej więcej, żebym zdążyła piżamkę ogarnąć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak dla mnie to możesz być w piżamce tylko daj znać to ja przyjdę ze swoją:) No dla mnie na którą zprosisz na tą się stawię:) A mogę przynieść parę płytek żebys mi coś ponagrywała?

    OdpowiedzUsuń
  15. To co pidżama party?
    Może 19-20, ale poczekajmy aż Josia się wypowie w tej kwestii bo ona biedaczynka w soboty pracuje...
    Pewnie, że możesz przynieść płytki :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma to jak mieć szefa tyrana:) No to czekamy na decydujący głosik:)

    OdpowiedzUsuń
  17. postaram się być na 20 z hakiem :)

    OdpowiedzUsuń
  18. To ja się wpraszam na 20 bez dodatków:)Buziak

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale fajnie! Poplotkujemy :-)
    Do jutra moje ukochane psiapsiółeczki ;-)

    OdpowiedzUsuń