WIĘZIENIE DLA TWARDYCH, FILM DLA WYTRWAŁYCH.
Mam dziwną słabość do filmów o tematyce więziennej. Zaczęło się dawno temu od amerykańskiego „Skazani na Shawshank” po polską perełkę „Symetria”. Po drodze były takie tytuły jak „Zielona mila”, „Czekając na egzekucję”, „Lęk pierwotny”, Życie za życie”, nie zapominając oczywiście o amerykańskim tasiemcu „Skazany na śmierć”.
Ostatnio miałam ogromną przyjemność obejrzeć kolejną produkcję o tej tematyce, która z całą pewnością od tej chwili będzie widniała bardzo wysoko na mojej osobistej liście więziennych tytułów – „Cela211” (lub jak podają inne źródła Celda 211).
Film opowiada o strażniku więziennym Juanie Olivierze zaczynającemu dopiero pracę w więzieniu, w którym odsiadują wyrok najwięksi przestępcy, przestępcy, którzy nie mają już nic do stracenia, ponieważ odsiadują wyroki dożywotnie. Juan Olivier chcąc wywrzeć dobre wrażenie żegna się ze swoją ciężarną żoną i pojawia się w pracy dzień wcześniej. Podczas wstępnego zwiedzania więzienia Juan ulega wypadkowi i traci przytomność. Budzi się w celi 211 i odkrywa, że w więzieniu wybuchł bunt. Aby przetrwać, Juan musi udawać jednego z więźniów. Szybko zyskuje sympatię i poparcie przywódcy buntu – Malamadre. Teraz musi grać tak, jak mu zagrają.
Film jest produkcja hiszpańską i nawet dzięki temu zyskuje na wartości. Aktorzy są nieznani, język o dziwo aż tak nie irytuje, sceny nie są nafaszerowane efektami specjalnymi, a twarze bohaterów nie są odmalowane komputerowymi przeróbkami. Obraz jest brudny, brutalny i naturalny. Film trzyma w napięciu, na brak akcji nie ma co narzekać, a na końcu reżyser pokazuje nam kto tu rządzi i daje nam na tacy zakończenie o które wcale nie prosimy.
Jeśli natkniecie się kiedykolwiek na ten tytuł, to już wiecie, że warto. I nie dajcie się odstraszyć obcymi twarzami aktorów, czy niezrozumiałym językiem. Film przeraża, zasmuca, wzrusza i co najważniejsze daje do myślenia. Opowiada o ludzkich priorytetach, o tym jak łatwo owcy stać się wilkiem, opowiada o człowieku, któremu świat wywraca się do góry nogami w ciągu paru chwil. Dla tych ludzi nic już nie będzie takie samo, a i my zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo chwila potrafi być ulotna. Coś jest, a za chwilę tego nie ma. I pomimo tego, że bohaterami są groźni więźniowie, odkrywamy, że i oni potrafią współczuć, przyjaźnić się, walczyć o słuszność swoich racji. Bo czyż nie jest tak, że każdy więzień oceniany jest przez nas jako ZŁO? Mało kto uważa, że taki człowiek ma prawo dostać drugą szansę, mało kto wierzy w resocjalizację. Morderca już zawsze będzie dla nas mordercą, złodziej złodziejem, a gwałciciel gwałcicielem. Czy czuliśmy kiedyś współczucie do takiego przestępcy? – NIE. Czy wierzymy w prawdziwość jego słów, kiedy mówi, że żałuje swoich czynów? – WĄTPIĘ. Czy poświęcamy choć chwilę na to, aby zastanowić się nad tym, co nim kierowało? – JASNE... Takich ludzi skreślamy od razu, nie tracimy czasu na rozmyślanie o ich motywie, o tym jakie miał dzieciństwo, o tym czy cierpi na jakąś chorobę – nie zasługują na rozgrzeszenie w naszych oczach.
Oczywiście w tym co piszę nie chodzi o to, że staję w obronie przestępców. Po prostu teraz wiem, że czasem zwykły człowiek może stać się przestępcą przez przypadek, zrządzenie losu, niefortunny zbieg okoliczności lub po prostu pech. I każdy z nas może kiedyś znaleźć się po tej drugiej stronie.
To co odróżnia film "Cela 211" od innych filmów o więziennej tematyce jest fakt, że nie opowiada on o niesłusznie skazanych czy niesłusznie nieskazanych. W tym filmie są źli ludzie, zabijający w przeszłości i wciąż nie stroniący od przemocy. Ale ten film pokazuje również, że tacy ludzie we wszystko angażują się ze zdwojoną siłą – w bunt, w przywództwo, w zemstę, zazdrość, a także... w przyjaźń.
Ostatnio miałam ogromną przyjemność obejrzeć kolejną produkcję o tej tematyce, która z całą pewnością od tej chwili będzie widniała bardzo wysoko na mojej osobistej liście więziennych tytułów – „Cela
Film opowiada o strażniku więziennym Juanie Olivierze zaczynającemu dopiero pracę w więzieniu, w którym odsiadują wyrok najwięksi przestępcy, przestępcy, którzy nie mają już nic do stracenia, ponieważ odsiadują wyroki dożywotnie. Juan Olivier chcąc wywrzeć dobre wrażenie żegna się ze swoją ciężarną żoną i pojawia się w pracy dzień wcześniej. Podczas wstępnego zwiedzania więzienia Juan ulega wypadkowi i traci przytomność. Budzi się w celi 211 i odkrywa, że w więzieniu wybuchł bunt. Aby przetrwać, Juan musi udawać jednego z więźniów. Szybko zyskuje sympatię i poparcie przywódcy buntu – Malamadre. Teraz musi grać tak, jak mu zagrają.
Film jest produkcja hiszpańską i nawet dzięki temu zyskuje na wartości. Aktorzy są nieznani, język o dziwo aż tak nie irytuje, sceny nie są nafaszerowane efektami specjalnymi, a twarze bohaterów nie są odmalowane komputerowymi przeróbkami. Obraz jest brudny, brutalny i naturalny. Film trzyma w napięciu, na brak akcji nie ma co narzekać, a na końcu reżyser pokazuje nam kto tu rządzi i daje nam na tacy zakończenie o które wcale nie prosimy.
Jeśli natkniecie się kiedykolwiek na ten tytuł, to już wiecie, że warto. I nie dajcie się odstraszyć obcymi twarzami aktorów, czy niezrozumiałym językiem. Film przeraża, zasmuca, wzrusza i co najważniejsze daje do myślenia. Opowiada o ludzkich priorytetach, o tym jak łatwo owcy stać się wilkiem, opowiada o człowieku, któremu świat wywraca się do góry nogami w ciągu paru chwil. Dla tych ludzi nic już nie będzie takie samo, a i my zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo chwila potrafi być ulotna. Coś jest, a za chwilę tego nie ma. I pomimo tego, że bohaterami są groźni więźniowie, odkrywamy, że i oni potrafią współczuć, przyjaźnić się, walczyć o słuszność swoich racji. Bo czyż nie jest tak, że każdy więzień oceniany jest przez nas jako ZŁO? Mało kto uważa, że taki człowiek ma prawo dostać drugą szansę, mało kto wierzy w resocjalizację. Morderca już zawsze będzie dla nas mordercą, złodziej złodziejem, a gwałciciel gwałcicielem. Czy czuliśmy kiedyś współczucie do takiego przestępcy? – NIE. Czy wierzymy w prawdziwość jego słów, kiedy mówi, że żałuje swoich czynów? – WĄTPIĘ. Czy poświęcamy choć chwilę na to, aby zastanowić się nad tym, co nim kierowało? – JASNE... Takich ludzi skreślamy od razu, nie tracimy czasu na rozmyślanie o ich motywie, o tym jakie miał dzieciństwo, o tym czy cierpi na jakąś chorobę – nie zasługują na rozgrzeszenie w naszych oczach.
Oczywiście w tym co piszę nie chodzi o to, że staję w obronie przestępców. Po prostu teraz wiem, że czasem zwykły człowiek może stać się przestępcą przez przypadek, zrządzenie losu, niefortunny zbieg okoliczności lub po prostu pech. I każdy z nas może kiedyś znaleźć się po tej drugiej stronie.
To co odróżnia film "Cela 211" od innych filmów o więziennej tematyce jest fakt, że nie opowiada on o niesłusznie skazanych czy niesłusznie nieskazanych. W tym filmie są źli ludzie, zabijający w przeszłości i wciąż nie stroniący od przemocy. Ale ten film pokazuje również, że tacy ludzie we wszystko angażują się ze zdwojoną siłą – w bunt, w przywództwo, w zemstę, zazdrość, a także... w przyjaźń.